niedziela, 20 lipca 2008

Lowe - Kino International - 2008










01 - Berlin Night Express
02 - A 1000 Miles
03 - Thick As Thieves
04 - Now That I've Tasted You
05 - Dice Roller
06 - So Close So Far
07 - Free Fall
08 - Shadows Rising
09 - A Room With A View
10 - Sirens Calling


Przyszło czekać fanom synthpopu długie 4 lata na nowy krążek Szwedzkiej formacji Lowe. Sytuacja jest dość dziwna, bo nie często się zdarza by grupa uhonorowana nagrodą Newcomer Of The Year oraz nominowana w najbardziej prestiżowych kategoriach na Scandinavian Alternative Music Awards (Best Song, Best Album) skazała się na zapomnienie przez tak długi okres czasu, świadomie rezygnując z możliwości szerszego zaistnienia. Czyżby ten wynik czasowy był kolejnym podobieństwem między Lowe, a ich idolami? Premierę płyty odkładano kilka razy m.in...z powodu złamanej ręki gitarzysty - chodziło konkretnie o problemy z realizacją klipu do pierwszego singla. W końcu ukazała się 9 Czerwca i...nic się nie zdarzyło. W polsce album zdobyć bardzo trudno, nie piszę teraz nawet o tradycyjnej formie nabywania płyt w sklepach muzycznych. Nawet nielegalna próba dotarcia do materiału kończyła się niczym. I tak do dnia wczorajszego.

Pierwsze podstawowe pytanie: Nadal brzmią jak ''oni''?
Tak, Lowe nadal są pod silnym wpływem muzyki Depeche Mode, New Order, Pet Shop Boys czy The Cure. No surprises. Trzeba zdać sobie sprawę, że Kino International to nie miałbyć oryginalny produkt na bio-pomysłach. Skandynawowie świetnymi refrenami i hołdującymi w/w zespołom ścianami syntezatorów i gitar mieli przygotować słuchaczy na ich płyty, dostarczyć rozrywki na kilka tyg. tegorocznego lata.
Skupienie przy pierwszym utworze wskazane. Powinien on dać sygnał co będzie działo się przez najbliższe 43 minuty. Berlin Night Express posiada dość mało wymyślne, acz interesujące intro wyjęte z szumiącego radia. Muzyka. Wchodzi The Cure, a to za sprawą charakterystycznej partii basu, przy której od razu budzą się skojarzenia związane z utworem A Forest. Szkoda tylko, że z każdą minutą utwór przeistacza się w bardziej tradycyjne elektroniczne granie, bas jest obecny, ale to już tylko tło, znika też ta niepokojąca melodia. Oprócz Josefssona słychać tu również dobrze wpasowujący się damski wokal, ale nie wiadomo czyim jest on popisem.
Dalej znane z singla A 1000 Miles. Jeśli nie było okazji bym wcześniej napisał o tym singlu to teraz mogę to zrobić. Tak widzę ten zespół! Mocno na-beat-owany numer z wyśmienitą partią ''orientalnych klawiszy'' służących za motyw przewodni numeru. Gdzieś z dala ''freakująca'' gitara, która nie ma prawa zburzyć tego syntetycznego królestwa.

Po przesłuchaniu całej płyty z niechęcią stwierdziłem jednak, że to właśnie A 1000 Miles jest najlepszą kompozycją jaką dane mi było usłyszeć w tym roku z fabryki Lowe.
Szwedzi pokazują tutaj jeden z najbardziej nielubianych modeli albumu. Z każdą piosenką jest nudniej i tak dochodzi się do zupełnie bezbarwnego tria Shadows Rising-A Room With A View-Sirens Calling. Te kilka minut to bezskuteczna próba nawiązania do melodii klasycznych już dla gatunku piosenek z pierwszej płyty (The Vanishing, My Song). Zespół postanowił iść w kierunku bardziej ułożonych, spokojnych i grzecznych melodii co przyniosło mizerne skutki.
Faktycznie, mają swój własny styl, bo ich idole tak nudno nie grają. Najbardziej boli zamykający Sirens Calling. W idei złożony, monumentalny numer. W praktyce rzewna piosenka kompletnie bez duszy, dostrojona z braku pomysłów mało udanymi chórkami.
Teksty to już chyba tradycyjnie też nie jest opus-magnum muzyki Lowe. Wyrażenia kluczowe, wprowadzone do googli, pozwalające wyszukać informacje o Norwegach to: ''i need you'', ''see your eyes'', ''dreams, hopes and fears''. Dlatego tak ważny jest/był w ich muzyce pomysł na melodię. Nie jest tajemnicą, że trio razem z innymi przedstawicielami gatunku ciągle musi balansować na granicy kiczu i geniuszu. Tym razem niebezpiecznie zsuwa się w tym pierwszym kierunku. Na szczęście nie spadli do końca, bo...
Lekko ''łupankowe'' Free Fall to wreszcie sound jakiego oczekuję. Prawda, nie ma tu kszty własnej innowacyjności, jest jednak refren, który pozwoli być może wypełnić dyskoteki w Sztokholmie i okolicach. Bliski ideałowi i sile A 1000 Miles jest też Now That I've Tasted You. Najbardziej mroczny kawałek na Kino International to 99'9% Depeche Mode. Utwór do złudzenia przypomina ''momenty'' Personal Jesus, głos to znów podobny wynik procentowy podawany w skali Gahana. Wyjątkowo w tym wypadku trzeba być uczciwym i przyznać, że Now That I've Tasted You doskonale nadawałby się na album muzyków z Basildon, szczególnie, że klimatem idealnie pasuje do Playing The Angel z 2005 roku. W imię swojego muzycznego wychowania jestem w stanie pochwalić nawet troszkę wtórny Dice Roller. Głównie za inteligentny bas i ''liczony'' refren.
So Close, So Far natomiast, wydaję się być całkiem ''sprawną'' balladą - ale ''złapie'' dopiero po kilku odsłuchach.

Nie chcę mi przez gardło przejść słowo ''zawód'', ale nie będę oszukiwać potencjalnych słuchaczy Kino International, że spędzą te trzy kwadranse z doskonale wysmakowanym synthpopem.
Mam dla gości z Lowe radę. Postawcie na żywsze brzmienia, dokooptujcie gitary (sam bas, który i tak jest kompletnie nie słyszalny nie wystarcza) i na koniec nie każcie czekać na następce KI tak długo, bo jak tak dalej pójdzie to zostaniecie za kilka lat dodatkiem do Szwedzkiej prasy za 2 korony. Po koleżeńsku dam 3, mocno naciągane....i obiecuję, że taki miły nie będę w przyszłości jeśli sprezentujecie taki sam album. W każdym razie statystki są jasne: są piosenki świetne, niezłe i beznadziejne. Naprawdę ciężko to dokładnie ocenić. Warto było czekać cztery lata? NIE! Warto było czekać?...Możliwe.




1 komentarz:

Anonimowy pisze...

bardzo dobra recenzja. ciekaw jestem tego kawalka depeszowego w 99,99%. musze szybko zdobyc album... ;)