wtorek, 14 lipca 2009

Kasabian - West Ryder Pauper Lunatic Asylum - 2009











01 - Underdog
02 - Where Did All The Love Go
03 - Swarfinga
04 - Fast Fuse
05 - Take Aim
06 - Thick As Thieves
07 - West Ryder/Silver Bullet
08 - Vlad The Impaler
09 - Ladies And Gentleman (Roll The Dice)
10 - Secret Alphabets
11 - Fire
12 - Happiness

Dlaczego ten artykuł nie dotyczy nowej płyty Franz Ferdinand, dlaczego nie Oasis, The Enemy albo The Fratellis?
Odpowiedź jest jedna. To właśnie Kasabian wiedzie prym na brytyjskiej rozkładówce niezależnego rocka i płycie ‘’West Ryder Pauper Lunatic Asylum’’ bez wątpienia należy się przysłowiowe ‘’pięć minut’’. Mniej prowokujący i rzucający się w oczy niż wyżej wymienione zespoły, milczący od prawie dwóch lat Kasabian w zaciszu studia w rodzinnym Leicester przygotował kolejną psychodeliczną baśń – tym razem najbardziej dojrzałą i żywię nadzieję, że równocześnie najbardziej przełomową w karierze.

Zgodnie z zapowiedziami głównego kompozytora i tekściarza Sergio Pizzorno, album nie rzuca się w uczy przebojowością zawartą na ‘’Kasabian’’ czy ‘’Empire’’, ale ma zaskoczyć swoją zwięzłą formułą – koncept album, nie inaczej – i nowym, nieco bardziej akustycznym i filmowym brzmieniem. To prawda. Dopóki nie posłucha się dwunastu numerów wypełniających ‘’West Ryder Pauper Lunatic Asylum’’ ciężko uwierzyć w porównaniu tej płyty to muzycznego soundtracku, a jednak. Już same aranżacje instrumentów smyczkowych przypominają te, które wyszły spod ręki Ennio Morricone, a i sam tytuł – kto nazywa płytę od nazwy historycznego szpitala psychiatrycznego skupiającego biedaków z okolic West Yorkshire? – sugeruje, że mamy do czynienia z czymś niebanalnym.
Na początku dostajemy przebojowe ‘’Underdog’’ (wykorzystany w reklamie telewizorów Bravia, już ma zapewnione miejsce na kompilacji typu ‘’greatest hits’’), taki doskonały ‘’kasabianowy’’ kawałek, pokazujący niezwykłą zdolność mieszania ze sobą wpływów rocka psychodelicznego i elektroniki. Opowieść na dobre rozkręca się od drugiego na płycie ‘’Where Did All The Love Go’’ z bębnami wyjętymi prosto z zakurzonych ścieżek od The Beatles. Następnie krótki, niepokojący ‘’Swarfiga’’ – tutaj w roli dobrego wujka instrumentalisty, a po nim cała seria barwnych i głęboko namaszczonych słonecznym brzmieniem ‘’western’’ kawałków. Porywanie się na programowanie muzyki wydającej się z goła przeciwieństwem tego czego oczekuje rodzimy rynek (odwieczna walka o wzajemną dominacje na swoich podwórkach: Stany - Wielka Brytania) zwykle kończy się muzycznym kacem u słuchacza, chyba że nazywasz się Kings Of Leon. Do czasu. Może to moje osobiste halucynacje wywołane tym z lekka sennym i transowym krążkiem, a może Kasabian faktycznie gra w dobrym duchu ‘’Mściciela’’ i ‘’Siedmiu Wspaniałych’’.
‘’West Ryder Pauper Lunatic Asylum’’ zdominowany jest przez rozmyty i płaczliwy bas, równie oszczędną i wysłużoną gitarę, a ponad to unosi nad każdą kompozycją sporą dawkę pustynnego kurzu – o tak!, produkcja jest wyborna. Odpowiada za nią Dan The Automatom, kojarzony z Gorillaz, Lovage i sceną alternatywnego hip hopu. Jak na człowieka z innego wymiaru doskonale potrafił wyciągnąć najskrytszy potencjał drzemiący w tym materiale, decydując się chociażby na dodanie gdzieniegdzie gitar w stylu Mariachi. To już chyba za wiele dobrego.

Odstępstwem od tych wszystkich ‘’reguł płyty’’ jest kompozycja ‘’Fast Fuse’’ zgodnie ze swoim tytułem oferuje słuchaczowi niezwykle intensywne przeżycia. To istne perpetuum mobile, napędzane od nowa za każdym razem gdy wokalista Tom Meighan zaczyna śpiewać być może najbardziej nośną linijkę tego roku: ‘’Oh baby, I was born with a fast fuse / I got no time to love”. Nie trudno sobie wyobrazić to nagranie na listach przebojów, mimo że pierwotna jego wersja pochodzi z limitowanej i wydanej jeszcze w 2007 roku Ep-ki ‘’Fast Fuse’, podobnie jak inne nagranie z nowego krążka zatytułowane ‘’Trick As Thieves’’.
Pociskiem o zbliżonej sile rażenia jest także wybrane na pierwszy singiel ‘’Fire’’, nie odstające w początkowej fazie od ideologii ‘’West Ryder Pauper Lunatic Asylum’’, ale zaskakujące dynamicznym refrenem i zmyślnie wykorzystanym elektronicznym przejściem we wręcz IDM’owym nastroju. Nie mniej elektryzujące niż grobowe w swoim przekazie ‘’Vlad The Impaler’’ z ‘’rozbijającm szkło’’ beatem perkusji.

Cała opowieść zagrana przez Kasabian na ‘’West Ryder Pauper Lunatic Asylum’’ kończy się nagraniem ‘’Happiness’’ w gospel-pochwalnym tonie. I właśnie tytułowe uczucie szczęścia przelewa się przeze mnie po kilkukrotnym odsłuchu najlepszego jak dotąd longplaya brytyjskiego kwartetu. Nie ma dążenia w kierunku mody, jest za to zwarty i oryginalny pomysł. Zespół udowodnił, że jest najzdolniejszym potomkiem wybuchowego tria: Blur, Spiritualized i Primal Scream, a także wypracował swój unikalny, hołdujący południowemu graniu styl. Dodatkowe ‘’pół gwiazdy’’ zostawiam dla tej płyty na przyszłość, na wypadek gdyby kolejne pozycji w ich dyskografii potwierdziły, że psychodeliczne rewolucja rozpoczęła się właśnie od tego albumu. Teraz pokornie wsłucham się w treść, bo i tak nikt na razie nie uwierzy zwariowanemu lunatykowi z West Yorkshire…



Brak komentarzy: