piątek, 23 stycznia 2009

Pet Shop Boys - Release - 2002










01 - Home And Dry
02 - I Get Along
03 - Birthday Boy
04 - London
05 - E-mail
06 - The Samurai In Autumn
07 - Love Is A Catastrophe
08 - Here
09 - The Night I Feel In Love
10 - You Choose

W 1999 Pet Shop Boys wprowadziło muzykę klubową na wysokie miejsca na listach przebojów i było jednym z głównych ogniw, które dziś są odpowiedzialne za tak duże ''zmechanizowanie'' dźwięków, krążących po wszystkich światowych parkietach. Sam zespół, znany z dość konserwatywnego podejścia do popu nie chciał jednak podążyć za swoim wynalazkiem i po raz kolejny z lekka zniesmaczyć swoich oddanych fanów. Wszystko przecież wskazywało na to, że zespół niedługo będzie organizował wspólne trasy koncertowe z artystami pokroju Daft Punk.
Zamiast tego, Neil Tennant i Chris Lowe podnieśli kotwicę i gdzieś w 2002 roku przybili do spokojnych i niczym nie zmąconych brzegów płyty Release.

Skłoniła ich do tej decyzji zapewne chęć dalszego eksperymentowania, bo łącznie z Release, ostatnie trzy płyty różniły się tak diametralne, że można by przypisać je różnym artystom - i to niestety nie będącym w szczytowej formie. Nie oszukujmy się. Czas na gitarowe granie musiał połknąć i Pet Shop Boys. Mało jest fragmentów na Release gdzie Johny Marr (Tak, ten od The Smiths) nie użycza swojej gitary akustycznej sygnując tym samym najbardziej widoczne i słyszalne motywy. Melancholijny London, przyprawione mocniejszymi riffami Birthday Boy czy przede wszystkim zadziorny i agresywny Love Is A Catastophe (najlepszy na płycie) to cieszące ucho przejawy jednego z największych transferów w obrębie ligi pop i rocka. Brytyjczycy jednak nie byli nigdy stadionowymi-wyżeraczami, więc całe to zamieszanie odbywa się jedynie na płaszczyźnie ballad. To pierwsza uwaga, którą można przytknąć Release. Nie ma przy czym potańczyć! Gdy zespół decyduje się już na pójście za konwencją Nightlife wychodzą z tego przedziwne elektroniczne karykatury (The Samurai In Autumn) albo trochę nieumiejętnie wyprodukowane tributy słane w stronę Erasure (Home). Dla nieprzyzwyczajonego do ponurych i skromnie nabitych dźwiękami utworów, Release może być twardym do zgryzienia orzechem. Daję jednak słowo, że zębów na niej nie połamiecie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chociaż w sposób bardzo prosty i pierwotny, to Release potrafi dostarczyć naprawdę dobrej zabawy, choć z niego innej beczki niż dotąd. Wystarczy wsłuchać się w ''pastelowe granie'' w You Choose czy najbardziej zaangażowany jak dotąd tekst grupy o homosexualizimie (zalatujący folkową nutą, ale skrywający również ten dobrze znany beat The Night I Feel In Love). Całość wieńczy przebój Home And Dry czyli Release w kostce w 5 minut. Wystarczy podgrzać głośniki i w kilka chwil mamy znakomity numer.

Zgodnie z refrenem piosenki, którą każdy strapiony nerwus powinien mieć ustawioną jako dzwonek budzika (niezwykle pozytywny, pełen cudownych harmonii I Get Along), Pet Shop Boys dają radę. Jakie dodam jej przypiski do katalogu?
- Release to być może najbardziej przyjemna płyta do słuchania w dyskografii duetu.
- Nie trzeba polemizować z opiniami twierdzącymi, że to raczej album z półki ''płyty z nagraniami innych artystów''.
- Każde zdrowe ucho stwierdzi, że Release nie wniosło nowej jakości do kręgów pop/rocka, tak jak się tego można było spodziewać.
Zakładam, że to kolejny powód dyskryminacji tej płyty w czasie swojego wydania. Pomysł Pet Shop Boys na swój mały rockowy kącik okazał się czymś obrzydliwie pospolitym. W każdym razie teraz, po latach tułaczki, wydaje się bardzo naturalnym końcem niepewnych ruchów, jakie zespół wykonywał by skierować się znów na najwłaściwszą sobie drogę synthpopu.

Brak komentarzy: