piątek, 21 listopada 2008

Coldplay - Prospekt's March [EP] - 2008











01 - Life In Technicolor II

02 - Postcards From Far Away

03 - Glass Of Water

04 - Rainy Day

05 - Prospekt's March/Poppyfields

06 - Lost + (feat. Jay-Z)
07 - Lovers In Japan (Osaka Mix)

08 - Now My Feet Won't Touch The Ground


Wszyscy lubimy takie akcje, prawda? Zespół, który zapewne zgarnie większość najważniejszych nagród i tytułów za miniony rok wydaje swoją nową EP-kę, nagle wyciąga ją jak magik z kapelusza. W zasadzie to już ją wydał, bo w niektórych częściach świata Prospekt's March dostępny jest od kilku dni. A szumu przy tym co nie miara. Nie jeden artysta z zazdrością mógłby przyglądać się tej sytuacji i tylko marzyć o równie mocnemu zainteresowaniu swoim studyjnym krążkiem. W wypadku kwartetu z Londynu nawet wydanie piosenek, które są (nie ukrywajmy) odrzutami z sesji do Viva La Vida Or Death And All His Friends jest jednak wydarzeniem co najmniej zasługującym na pierwszą stronę w New Musical Express. Coldplay na przestrzeni ostatnich miesięcy w opinii wielu stał się zespołem do którego słuchania warto się przyznać - mimo, że nie zawsze się lubi ten ich lekko podkolorowany wyniosły nastrój, to zapożyczanie się od/u innych i coraz bardziej mainstreamowy stosunek do swojego fachu [ale chrzanić to, nie jesteśmy na żadnym forum muzyki alternatywnej, we love pop].

To w końcu prawa rynku. I to właśnie rynek przyśpieszył wydanie mini albumu planowanego pierwotnie na grudzień tego roku, a do tego obudził w Chrisie Martinie chęć '''połączenia pokoleń i szukania wyzwań - by żyło się lepiej, wszystkim''. Kara za rozległe horyzonty Martina spotyka słuchacza w Lost+, trochę na siłę wciśniętej w zestaw jednej z wielu już wersji piosenki.''Dodatnie'' wykonanie ma zachwycać gościnnym udziałem Jaya-Z, który to niestety w znaczący sposób oszpeca kilkanaście sekund, podczas których spokojnie mógłbym w kółko słuchać fantastycznych partii organ. Pierwsza wpadka. W zestawie ośmiu kompozycji jest jeszcze miejsce na jedno odświeżenie dobrego przeboju, na szczęście w wypadku Lovers In Japan dodanie podtytułu Osaka Mix wyszło tylko na dobre.
Chłopcy trochę pomajstrowali w tle, zmieniając zarówno chórki jak i dodając sporo więcej dynamiki do instrumentalnego ''mostu''. I teraz jednym zdaniem rujnuję atmosferę - ''Kto wie czy Lovers In Japan to nie najlepszy moment ledwie 28 minutowej EP-ki''.
Nie mogę przełknąć, że te kilka miesięcy zapowiedzi i kilkukrotna zmiana tracklisty (w stosunku do pierwotnej zabrakło m.in. The Dubliners i leftrightleftright) zaprocentowały 48 sekundowym Postcards From Far Away, zagranego na fortepianie w stylu uczestnika Mam Talent czy też akustycznego smęta Now My Feet Won't Touch The Ground. Ten sam program, ale inny sprzęt - gitara. Ok, jest w nim coś co zdefiniowałbym jako ''głębokie i poruszające'', ale to tylko skromna miniaturka i namiastka możliwości Coldplay, tak sądzę.
Nie jestem też pewien jak odbierać przesłanie Rainy Day, sporego eksperymentu jak na szkołę Brytyjczyków. Okazuje się bowiem, że nie taki Rainy Day jak się może wydawać po tytule, a przekalkowana z piosenki Viva La Vida partia smyków miesza się z....jamajskim rasta basem. Jest to przynajmniej do ''przytupywania nóżką'', ale kaskad gitar w refrenie Glass Of Water, takich jak czasem się mogą przydarzyć Death Cab For Cuttie albo And You Will Know Us... nie przebija.

Uważam, że nawet chwila odprężenia przy utworze tytułowym (z trafnym tekstem:
''But here I lie on my own in a separate sky, and here I lie on my own in a separate sky'') nie da satysfakcji komuś, kto postawił sobie za zadanie przesłuchanie Prospekt's March w kryteriach pełnoprawnej płyty licząc na nawiązanie poziomem do Viva La Vida Or Death And All His Friends. Prospektowi brakuje spójności, logiki i energii. Ale zaraz! Zanim kurtyna opadnie - został jeden aktor, najważniejszy. Nie mógłbym przecież nie napisać o swoich przeżyciach związanych z Life In Technicolor II, które w swojej pierwszej instrumentalnej części absolutnie mnie powaliło w postaci intra rozpoczynającego czwarty album Coldplay. Wersja z tekstem działa na mnie z podobnie mocną częstotliwością, a fraza ''Now my feet won't touch the ground'' (tak, tak...ale nie pytajcie mnie o co chodzi z tym podobieństwem, bo sam nie wiem jeszcze) wyznaczać mi będzie przez kilka najbliższych tygodni standardy najlepszego refrenu. W tej perspektywie umieszczenie go na tym składaczku może trochę smucić. Podsumowując, tytułowa szklanka wody wydaje się być do połowy pusta niż pełna, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę to z kim mamy do czynienia.

2 komentarze:

Szymon pisze...

We Włoszech EPka zdaje się jest już w sprzedaży od kilku dni, bo wszedłem dziś do największego sklepu muzycznego w Rzymie i zupełnie bym ją przeoczył! Nie było jej na półce z nowościami i wypatrzyłem ją dopiero na półce z literą "C". Jest tu u nas w nieco innej wersji, tzn. wydanie 2-płytowe cała Viva La Vida + Prospekt's March właśnie. Wszystko w czarnej okładce z napisem Viva La Vida...

Ostatecznie więc jej nie kupiłem - poczekam na samą EPkę. Ale zakupy baaaardzo obfite i tak dziś były ;)))))

Pozdrawiam jesiennie, deszczowo!

Anonimowy pisze...

No cóz...Oni teraz mogą wszystko...Ta Epka jakoś mnie nie wzrusza,ale Viva La Vida to jeden z moich ulubionych albumów tego roku.Pozdrawiam:)