01 - Peeled Apples
02 - Jackie Collins Existential Question Time
03 - Me and Stephen Hawking
04 - This Joke Sport Severed
05 - Journal for Plague Lovers
06 - She Bathed Herself in a Bath of Bleach
07 - Facing Page: Top Left
08 - Marlon J.D.
09 - Doors Closing Slowly
10 - All Is Vanity
11 - Pretension/Repulsion
12 - Virginia State Epileptic Colony
13 - William's Last Words
14 - Big Lady
Na tej płycie można by zbić fortunę. Nie dość, że Walijczycy stosunkowo szybko wracają na scenę i to po przełomowym – bo wyciągającego ich z muzycznej niziny – krążku "Send Away The Tigers" to jeszcze wkoło obwieszczają światu, że ich dziewiąty studyjny longplay został nagrany w duchu poprzedniej dekady i zawiera spuściznę po zaginionym w niewyjaśnionych okolicznościach gitarzyście Richey Edwardsie, w postaci tekstów, które po brzegi wypełniły "Journal For Plague Lovers" A co bardziej nie pociąga i interesuje publiki niż płyta nagrana z udziałem zmarłej osoby. Ideał przyświecający wydaniu tej płyty (wspomnienie kolegi, odświeżenie brzmienia, w końcu pomoc fundacji prowadzającej poszukiwania osób zaginionych) wygrał jednak z bezmyślną lożą konsumentów i dziennikarzy szukających sensacji. Śmiało można napisać, że "Journal For Plague Lovers" dorównuje, o ile nie przebija ostatnie dokonania Jamesa Bradfielda i jego kolegów. Znów zagrali to we czterech.
I to właśnie strona tekstowa najbardziej absorbuje uwagę. Wszystkie liryki – i to bez wyjątku – zostały napisane w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych i są utrzymane w nastroju swoich czasów, gdy w Wielkiej Brytanii klasa średnia szukała oparcia w rodzącym się i traktującym o nich britpopie, a wszelkie próby kształtowania się na muzyczne shock-celebrities były od razu skutecznie "gaszone" przez nurty prawdziwych i bacznie obserwujących życie artystów. Taki był Edwards, który na "Journal Plague Lovers" jako obecny duchem członek zespołu podejmuje tematy konsumpcjonizmu, egzystencji człowieka, nowoczesnych chorób oraz czerpie z życia sławnych ludzi pokroju Marlona Brando.
Trójka obecnych członków Manic Street Preachers musiała tylko nagrać pod to odpowiednie ilustracje muzyczne….tylko, czy aż? Najpierw był wysłany do radia w celu promocji ‘’Jackie Collins Existential Question Time’’. On ukazał kierunek w jakim muzycy podążyli tym razem. Krótka, zadziorna piosenka, gdzie egzystencjalnym pytaniem wydaje się być fraza: ''Mommy, where’s a Sex Pistols?'' Takiej gitarowej końcówki nie mieli od lat. Trzeba dodać więcej – od lat nie mieli tak głośnej płyty. Słuchając openera w postaci ''Peeled Apples'' czy najlepszego na płycie, opływającego w ciężkie drżenie gitar a’
2 komentarze:
Tam jest "oh mommy, what's a sex pistol"...
Fajnie się czyta twoje recenzje, Paweł.
Pozdrowienia z Hangzhou
Chris
Tak? :) Nie mogłem dokładnie odszyfrować, więc zajrzałem na forum MSP i tam ktoś (w sumie rodowity Anglik) zapostował taką wersję tekstu. Skorzystałem więc z tego materiału :)
Prześlij komentarz