środa, 17 czerwca 2009

Eels - Hombre Lobo - 2009










01 - Prizefighter
02 - That Look You Give That Guy
03 - Lilac Breeze
04 - In My Dreams
05 - Tremendous Dynamite
06 - The Longing
07 - Fresh Blood
08 - What's A Fella Gotta Do
09 - My Timing Is Off
10 - All The Beautiful Thing
11 - Begginer's Luck
12 - Ordinary Man


Mimo, że na nowej płycie nie wstydzi się zagrać w stylu ideału amerykańskiego obywatela zwanego Bruce Springsteen, a swoje najnowsze czterdzieści minut muzyki tytułuje mało romantycznym hasłem:''Wilkołak: 12 piosenek o pożądaniu'', to wszyscy miłośnicy niezależnego rocka z zachodniego wybrzeża mogą odetchnąć z ulgą, ponieważ Mr. E po prostu powrócił i to w nie byle jakim stylu. Z jeszcze dłuższą niż zwykle brodą, jeszcze większymi okularami na nosie i absolutnie premierowym materiałem, po raz pierwszy od sześciu lat – nie licząc wydanej jakiś czas temu płyty ''Blinking Lights and Other Revelations'', skupiającej różny materiał powstający przez kilka lat od 1998 roku.

''Hombre Lobo'' (czyli tytuły ''wilkołak'' w wersji hiszpańskojęzycznej) nie łamie w jakiś szczególny sposób tradycji ostatnich studyjnych płyt Marka Olivera Everetta i jego projektu Eels. Może jest odrobinę bardziej bluesowo za sprawą kilku uroczych ballad, natomiast cała reszta zostaje po staremu. Czasem wydaje się to być aż zbytnio widoczne, a samo Eels zahacza o autoplagiat tak jak w sielankowym ''In My Dreams'' z prawie identyczną melodią jak z singlowego ''Saturday Morning'' z przedostatniej płyty.
W płytę wprowadza energiczny i pewny siebie ''Prizefighter'' nagrany jakby na taśmach demo od żywszego niż zwykle Boba Dylana. Podobny dynamit ma w nogach ''Lilac Breeze'' wijący się w rytmach rock 'n' rolla lat 60. Jednak ''Hombe Lobo'' to głównie kompozycje spod znaku ''zagraj to na dwóch, góra trzech strunach'' i jak zwykle wystylizowany mocno na prehistoryczne brzmienie amerykańskich bardów country i folk rock muzyczny wehikuł czasu. Odstępstwem, i to nad wyraz charakterystycznym, pozostaje utwór ''Fresh Blood'' zahaczający o ciemną stronę grania elektronicznego i jako jedyny odbiegający od tradycyjnego wydźwięku tematu tego koncept albumu. Everest, będąc zarazem wielkim przegranym w życiu i miłości (''All The Beautiful Things'', ''My Timing Is Off''), wierzy, że jedynie człowiek jako jednostka może uszczęśliwiać, nie społeczeństwo (''Begginer’s Luck'', ''Ordinary Man''). ''Hombre Lobo'' nie uszczęśliwia, ale też nie dobija w tak wyraźnym stopniu jak poświęcone śmierci rodziców i siostry muzyka ''Blinking Lights and Other Revelations''.
Tematyka miłosna – ostatnia trochę zapomniana przez Eels – odżywa więc na nowo, a skutkiem tego jest jeszcze większa precyzja i skupienie panujące w piosenkach Everetta.
Singlowe ''My Timing Is Off'' tu urocza miniaturka z wyraźnym potupywaniem perkusji i basem, oparta na bardzo przyjemnej, powtarzalnej melodii. Szczytem oszczędności aranżacyjnej pozostaje jednak zaśpiewanie prawie acapella ''The Longing''.

Eels w widoczny nie ma zamiaru powtórzyć komercyjnego sukcesu ''Beautiful Freak''czy ''Electro-Shock Blues''. Wydaje się, że nowy materiał skomponował tylko i wyłącznie dla siebie, przedstawiając w nim swoje najbardziej intymne przemyślenia i wizje. Jakie to szczęście, że nam, prostym słuchaczom umożliwił partycypowanie w tej pracy.


Brak komentarzy: