środa, 18 marca 2009

Pet Shop Boys - Yes - 2009











01 - Love Etc.
02 - All Over The World
03 - Beautiful People
04 - Did You See Me Coming?
05 - Vulnerable
06 - More Than A Dream
07 - Building A Wall
08 - King Of Rome
09 - Pandemonium
10 - The Way It Used To Be
11 - Legacy

''Yes, we’re back''. Jeśli ktoś podejrzewa, że tytuł najnowszej pozycji w dyskografii Brytyjskiego duetu odnosi się właśnie do tego rodzaju stwierdzenia to jest w dużym błędzie. Gdzie bowiem zniknęło Pet Shop Boys? Czy fakt braku tzw. ''heavy rotation'' ich piosenek na radiowych playlistach i w telewizyjnych ramówkach może być jakimś wyznacznikiem w tym wypadku? Neil Tennant i Chris Lowe przez ostatnie lata wydawali się być zbyt zajętymi, aby zwracać na to uwagę. Czym jest bowiem popularność, szczególnie w dwudziestym pierwszym wieku, gdzie niejako z konieczności tytułowy artysta-idol staje się produktem, który często musi przedłożyć ilość nad jakość, a termin przydatności kończy mu się niezwykle szybko?
Pet Shop Boys od kilku lat pozostają ulubieńcami krytyki. Dostarczają im tych rzeczy, których ludzie muzyki nie mogą oczekiwać od klasycznego, przekrojowego artysty z nurtu ''zelektryzowanej'' muzyki pop. Bogatsi o kolejną dawkę doświadczeń, ale również o nagrodę BRITS za całokształt twórczości, po raz kolejny wstępują na parkiet by pokazać swoją wersję nowoczesnego i futurystycznego synthpopu. Za wszystkim stoi krążek Yes, wyprodukowany przy udziale sztabu producentów Xenomania.

Jasny znak dostajemy już na początku. ''Kolego, ciężko jest dogadać się na świecie, w którym żyjemy. Szczególnie gdy słońce nie świeci, a chłopak potrzebuje dziewczyny''. Pierwsze słowa minimalistycznego singla Love Etc. są równocześnie pierwszym wersem tekstu na Yes i zarazem jego mottem. To album o miłości, problemach natury społecznej, walce z rządem, ludziach show-bussinesu. Ten materiał jest rozległym i sięgających wielu gatunków wyznaniem entuzjazmu jakim Pet Shop Boys darzą muzykę, uniwersalną płytą, którą powinien usłyszeć każdy chłopiec i każda dziewczyna na całym świecie – parafrazując tekst utworu All Over The World.
Czym zaskoczyło mnie dziesiąte wcielenie Neila Tennanta i Chrisa Lowe’a? Przede wszystkim jest ''szybko'' – i to nie wybiórczo. Takiej dawki dyskotekowo-elektronicznych pulsów panowie nie sprezentowali fanom od czasów krążka Very (1993). Honoru balladowej twarzy zespołu broni jedynie f.a.n.t.a.s.t.y.c.z.n.i.e zaśpiewany King Of Rome, zaaranżowany dokładnie tak jak kompozycje z pamiętnego Behaviour (1990) oraz opus-magnum Yes -Legacy. Na pół symfoniczny posąg classic popu, który nie nosi śladów żadnej większej syntezatorowej wariacji. Epicki i nietuzinkowy wiersz, odziany w marszową i rytmiczną perkusję i sekcję smyczkową, która jest dziełem Owena Palletta znanego ze współpracy z The Last Shadow Puppets i Arcade Fire. Zawieszony gdzieś między niebem i ziemią, może na kole diabelskiego młyna gdzie rozgrywa się francuskojęzyczny ”most”?
Na drugim biegunie spoczywa słoneczny Did Sou See Me Coming? zdający się być odpowiedzą Pet Shop Boys na nagrania formacji Electronic, ale też i starsze produkcje własnej roboty (np. A Different Point Of View). Jeśli ktoś woli usłyszeć coś mniej stereotypowego dla twórczości Brytyjczyków to zapraszam na szóste piętro, gdzie rozbrzmiewa jeden z efektów współpracy z Xenomanią – More Than A Dream – będący podświadomą kolaboracją z Justinem Timberlakiem i kilkoma innymi twórcami ‘’future-sex popu’’.

Po głębszym wsłuchaniu się w zawartość płyty da się dojść do wniosku, że poszczególne pozycje bronią się na nim wyśmienicie, lecz jako całość nie ma tu zbyt wielu wspólnych mianowników, przynajmniej nie tak wielu jak w poprzednich wcieleniach PSB. Szokować może zestawienie post-Nightlife’owego All Over The Word [gdzie zespół wykorzystał sampel z kompozycji Piotra Czajkowskiego, March From Nutcracker, a z drugiej strony bawi się masywnymi beatami i wygenerowanymi wokalami] oraz hołd dla wytwórni Motown, utopijny w przekazie, wyjątkowo pierwotny, i sięgający do podstaw całej muzyki popularnej Beautiful People. Czy to działa na plus czy minus w tym wypadku? Rozstrzygnięcie tej kwestii pozostawiam tobie drogi słuchaczu i czytelniku.

I jeszcze na moment wróćmy do warstwy lirycznej. Osobiście uznaje ten temat za najmniej udany w porównaniu do innych walorów jakie można spotkać w każdym odcinku Yes. Zdaje się, że zespół postanowił dotrzeć tymi tekstami do mniej wymagającej grupy, pozostawiając jednocześnie duży niedosyt fanom liczącym na sonety i epopeje pokroju The Sodom And Gomorrah Show lub też Being Boring. Nawet tak dobrze wypracowany przez lata motyw socjologiczny sprowadza się tym razem do komentowania związków celebrities (rozgrzane do czerwoności Pandemonium – największy ”stormer” od czasów Always On My Mind) i narzekań na świat osób z wyższych sfer, do których rzecz jasna droga jest zwykle zamknięta (Beautiful People i b-side do singla Love Etc., Gin And Jack).

Nie powinno tak być, ale to Neil Tennant i Chris Lowe znów mają za zadanie odświeżyć oraz ''przepchać'' rynek grania rozrywkowego. W czym tkwi sekret, że młodsi o kilkanaście lat koledzy i koleżanki po fachu prawdopodobnie po raz kolejny będą oglądać plecy Brytyjczyków? Nie mają konkurencji czy też są po prostu tak dobrzy? Prawda jest jak zwykle ukryta pośrodku. Kampania promująca ‘’Płytę na Tak’’ zdaje się być najbardziej rozległą od czasów…od niepamiętnych czasów w historii duetu. Kiedy bowiem nie próbować – może po raz ostatni – dotrzeć do świadomości większej liczby odbiorców niż przy okazji tak bogatej i mającej komercyjny zmysł płycie? Szczególnie, że jest się czym pochwalić. Ten zespół to nieskończona kopalnia wielokaratowej muzyki co udowodnili nagrywając jeden z najlepszych numerów w karierze. Melancholijny, rozżalony i gniewny The Way It Used To Be – wielowątkowa alternatywa dla klubowego grania z wymownym tekstem pełnym trafnych metafor: ''Don't give me all your love and pain, don’t sell me New York in the rain''.
Ćwierć wieku na scenie to wystarczający czas by zrobić wszystko w celu osobistego spełnienia w roli kompozytora, szczególnie w tak trudnej do przepłynięcia i rwącej rzecze jaką jest pop. Oni tego już dokonali, ale dwudziesty szósty rok działalności zapowiada się równie wspaniale. Jestem na ''Yes''.

PS – Krążek posiada swoje alter ego w postaci bonusowej płyty o tytule Etc. Znajdują się tam dubowe miksy wybranych kompozycji plus nowy utwór (niesłusznie pominięty na podstawowym wydaniu) - This Used To Be A Future - z gościnnym udziałem Philipa Oakeya z The Human League.



2 komentarze:

Szymon pisze...

Dla mnie hitem zestawu jest "Pandemonium". Ale i cała płyta jest niezła. Aż mi łza się w oku kręci, bo przypominają mi się młodzieńcze lata pełne muzyki PSB.

Anonimowy pisze...

płyta doskonała...jestem fanem PSB od dawna, ale mieli już swoje gorsze chwile...wciaż najlepszym krązkiem jak dla mnie jest "Behaviour", ale naprawde ta płyta przejdzie do historii...Najlepszy kawalek "The Way It Used To Be" !!!!